wtorek, 13 czerwca 2017

Rozdział 4 Lider ma dziewczynę!!

Witam po dość długiej przerwie. Dziękuję bardzo za to, że mimo iż miałam taki zastój pewne osoby, nadal czytają i komentują. Bardzo im dziękuję. Postaram się aby następny rozdział pojawił się nie w takim odstępie czasowym. A teraz zapraszam do czytania.

~***~

            Kolejny dzień w wiosce dźwięku zapowiadał się słonecznie. Wszyscy zajmowali się
swoimi sprawami tak samo jak ja. Nasz wielce wspaniałomyślny sensei stwierdził, że skoro
Yuna musi ponosić gips jeszcze przez tydzień, a mamy taką piękną pogodę odpuści nam
trening.
            Korzystając z okazji razem z Naomi postanowiłyśmy wybrać się do mojego brata z
niezapowiedzianą wizytą. Co jak się spodziewałam skończy się na tym, że będziemy musiały
im pomóc w sprzątaniu. O ile w siedzibie głównej zostali sami faceci.
- Jak myślisz będą mu smakować? – przed wyjściem postanowiłyśmy upiec imbirowe ciastka
według przepisu z pudła w, którym znalazłam listy.
- Nie martw się. Wiesz jakim łakomczuchem jest mój brat. On zje wszystko. – uśmiechnęłam
się przyjaźnie.
- W sumie masz rację. Deidara spałaszuje wszystko co słodkie. Fajnie, że Orochimaru
odpuścił nam trening.
            Mijałyśmy właśnie jezioro łabędzi, nad którym grupka osób w naszym wieku spędzała
czas. Na wodzie unosiła się jedna z tegorocznych par, które wyprowadziły już podrośnięte
młode pisklaki.
- A  myślisz, że dlaczego nam go odpuścił? – spojrzała na mnie jakby nic nie rozumiała.
            Zrobiła zdziwioną minę. Uniosłam znacząco brew co chyba poskutkowało bo Hatake z
rozmachu walnęła się z otwartej dłoni w czoło.
- No racja! Przecież Nikita mówiła coś o jakimś wyjściu. Pewnie zaprosił ją na jakąś
romantyczną wycieczkę i wrócą dopiero wieczorem albo dopiero jutro rano. – wybuchłyśmy 
śmiechem. Śmiałyśmy się tak długo, że w końcu poleciały mi łzy. Szybko je otarłam nadal
chichocząc.
- No ale pewnie my też nie wrócimy tak wcześnie jak byśmy chciały.
- Masz rację. Znowu skończy się na ty, że zejdzie nam u nich do 9  a wrócimy koło 11. – resztę
drogi spędziłyśmy w ciszy.
Po piętnasto minutowej przechadzce dotarłyśmy do głównej siedziby Akatsuki.
 Wchodząc przez główne wejście do tunelu prowadzącego do pomieszczeń mieszkalnych, dotarł do nas nieprzyjemny zapach przypalonego jedzenia i …palonych skarpetek?
- Jak myślisz co oni znowu wymyślili, że tak zajeżdza? – przez ten smród musiałyśmy zatkać
nosy. Naomi skrzywiła się z odrazą.
- Na pewno nic dobregooo… – potknęłam się i przewróciłam.
- Nic Ci nie jest? – podała mi rękę. Przyjęłam ją z ulgą. - Ooo patrz to o to się przewróciłaś.
Otrzepałam się z kurzu. Spojrzałam ze złością w oczach, moja towarzyszka trzymała w
dłoni sandał bez pary i już podejrzewałam do kogo należy.
- No nie ja go rozerwę. Tyle razy mu powtarzałam, żeby sprzątali po sobie. – zabrałam od niej
but. Ściskając go mocno w dłoni ruszyłyśmy dalej w głąb ciemnego tunelu.
- Ale ciemno, mogliby zamontować tutaj jakieś światło. – westchnęła. Nie mogłam nie
przyznać jej racji. – Mogłabyś coś na to zaradzić? – przewróciłam oczami gdy zrobiła swoje
kocięce oczka. Pstryknęłam palcami na co na raz zapaliło się kilkanaście jasnych świateł. –
Dziękuję kochana.
Cmoknęła mnie przelotnie w policzek. Po kilku minutach weszłyśmy do dobrze
oświetlonego pomieszczenia w którym o dziwo było… czysto!?
- Czy ty widzisz to co ja? – przetarłam oczy ze zdziwienia.
Nie mogłam zrozumieć co tu się stało.  Jeszcze gdy byłyśmy w korytarzu byłam święcie
przekonana, że po raz kolejny będziemy zmuszone do namawiania chłopaków, do sprzątania a tu bam! Główna siedziba prezentowała  się o wiele lepiej niż ostatnim razem.
- Tak ale wiesz chyba źle widzę i będę musiała pójść do okulisty  ty chyba też. – spojrzałyśmy na siebie.
- Cześć dziewczyny nie spodziewaliśmy się gości! – odwróciłyśmy się w stronę, z której
dobiegał głos. W drzwiach stał Hidan i Sasori z zakupami? Tutaj dzieje się coś dziwnego.
- Czy wasza dwójka dobrze się czuje? – byłam kompletnie zdezorientowana. Czułam się jak
Alicja w krainie czarów”.
- No tak. A czego pytasz? – szaro włosy uśmiechnął się przyjaźnie odstawiając na blat torbę z
zakupami. Akatsuna zrobił tak samo.
- Nie no wiesz od tak. Bo w waszym przypadku robienie zakupów jest całkowicie normalnie.
Sasoriego jeszcze rozumiem bo chodzi razem Fuji jako pomoc ale ty?
- Ano jakoś tak wyszło. Mamy  mieć dzisiaj gościa i lider kazał nam pod groźbą kary
wysprzątać całą kryjówkę i zrobić zakupy. Dziewczyny mają zrobić obiad, a my mamy jeszcze posprzątać w swoich pokojach. – kosiarz złapał się za tył głowy uśmiechając przyjaźnie.
- Nie zapominaj o tym, że niektórzy nie muszą tego robić bo utrzymują porządek. – lalkarz klepnął go po przyjacielsku.
- Achaś. A mogłabym wiedzieć gdzie znajdę swojego chłopaka? – Naomi kurczowo ściskała  w dłoniach pudełko z ciastkami.
- A jeżeli chodzi o naszego artystę to powinien być w swoim pokoj… - niestety nie było mu
dane skończyć ponieważ nagle usłyszeliśmy głośny wybuch, następnie poczuliśmy okropny
zapach.
Pobiegliśmy w stronę z której dobiegł  odgłos wybuchu na miejscu byli już Itachi, Nera z Konan oraz Nagato. Na razie nigdzie nie było widać Yahiko.
- Co tutaj się do cholery stało!? – jak to mówią nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Usunęliśmy się na bok. Ze środka wyszedł podfajczony z brudną twarzą i poszarpanym ubraniem oraz  z glinianym pająkiem na dłoni blond włosy artysta. Gdy otworzył usta ze środka wyleciał ciemnoszary dym. – Deidara!!!! Masz mi w tej chwili wytłumaczyć co tutaj się stało!?
- Z wielką chęcią. Jak by to ująć to był taki mały eksperyment. – słowo daje kiedyś go uduszę za jego głupie pomysły. Uderzyłam się otwartą dłonią w twarz. – I jak widać zarówno po mnie jak i po moim pokoju nie przebiegł dokładnie tak jak to zaplanowałem. – po raz kolejny z jego ust wyleciał dymek.
- Rozumiem. - wszystko wskazywał na to, że minimalnie się uspokoił - A teraz masz to posprzątać!! – a jednak nie wyglądał na zachwyconego zachowaniem i głupotą mojego brata. Zupełnie tak samo jak ja. Odwrócił się do nas patrząc groźnie. – A wy czego tutaj jeszcze stoicie  nie macie nic innego do roboty?! Marsz do siebie! – jak na komendę wszyscy się rozeszli oprócz mnie i Nami. Na szczęście ominął nas bez zbędnych domówień.
Weszłyśmy do środka przez coś co kiedyś było drzwiami. Pokój był w fatalnym stanie wszędzie walały się kawałki szkła, drewna oraz gliny. O łóżku nie wspomnę było całe zrujnowane czyli pokój prezentował się tak jak zazwyczaj gdy wpadałyśmy z wizytą. Mój brat z bezsilnością usiadł na czymś co do niedawna było krzesłem.
- Możemy jakoś pomóc? – co jak co ale jemu przydała by się pomoc.
- Jeżeli chcecie pomagać kompletnemu idiocie to proszę bardzo.
- Ej no skarbie nie jest, aż tak źle. – Nami przytuliła go mocno z czułością . On jednak wyglądał jakby nic do niego nie docierało, spoglądał pusto w przestrzeń przed sobą.
- No dobra jak się sprężymy to uwiniemy się z tym w dwadzieścia minut góra. - oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem na twarzach.
- No ktoś tutaj musi być optymistą. - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- No dobra to zabierajmy się do pracy. - Nami wstała pełna energii, teraz zostało nam namówić tylko blondyna. Przewrócił oczami jakby nie był przekonany co do powodzenia naszego planu.
- No to w takim razie jest dwa do jednego w takim wypadku musisz nam pomóc. - puściłam oczko do brata. Ten wstał trochę z niechęcią, a trochę z przymusu.
- No dobra jak mamy to zrobić to zabierajmy się do pracy.
Całość poszła nam dosyć sprawnie. Nawet szybciej niż przypuszczałam. Pod koniec całej akcji „sprzątanie” kazałyśmy Deidarze pójść się wykąpać, a same zmieniłyśmy pościel. Na koniec wykończone padłyśmy łóżko.
- Jeżeli mam być szczera to wolałabym nie powtarzać tego nigdy więcej. - gapiłam się w sufit. Gdy nagle kapnęło na mnie kilka kropel. - No ej no!! - poderwałam się oburzona. Mój brat stał nad mną z mokrą głową, ale przynajmniej w czystym i całym ubraniu. - Z łaski swojej możesz wytrzeć  włosy? - zdenerwowałam się.
Nic nie odpowiedział. Wyciągnął suchy ręcznik, zarzucił go na głowę i energicznie
zaczął wycierać blond czuprynę.
- Co Ci jest? – Nami zaszła go i objęła od tyłu. Wyprostował się, a ona stanęła na palcach po czym oparła brodę na jego ramieniu.
- Nic. A tak wogule dziękuję wam za pomoc przy sprzątaniu. Gdyby nie wy to za miesiąc bym tego nie zrobił. – pocałował ją w policzek. Ona zachichotała natomiast ja nie mogąc znieść  ich migdalenia odwróciłam się z nieukrywaną niechęcią.
            Miałam coś powiedzieć gdy usłyszałam skrzypienie drzwi jak na komendę odwróciliśmy się. Do środka wszedł Itachi, a za nim w przejściu stała Nera.
- Widzę, że się już uwinęliście. – Uchiha  uśmiechnął się szeroko. – To co może teraz pójdziemy na przepyszny obiad. – odpowiedział rozmarzonym głosem, oblizując się przy tym. Za co oberwało mu się od Moon. – Ej a to za co?
- Za głupie miny. Zapomniałeś dodać kto go przygotował.
- Oczywiście przyrządziły go nieocenione kucharki. Nie z byle powodu, tylko na wyjątkowej
okazji.
            Nie rozumiałam o co chodzi. Tak samo jak Naomi. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia, które przeniosłyśmy najpierw na mojego brata, a następnie na pozostałą dwójkę.
- A czy, któreś z was mogłoby nam wytłumaczyć o co tutaj chodzi. Odkąd tylko przyszłyśmy spotykają nas same dziwne rzeczy. Najpierw wysprzątane pomieszczenia, Hidan pomagający z zakupami, a na koniec wybuch w pokoju Deidary. Ale to nie jest dziwne.
-A co jest? – Nera uśmiechnęła się podejrzliwie.
-A no to, że dzisiaj każdy się jakoś dziwnie zachowuje i ja się do cholery pogubiłam! – ostatnie słowa wykrzyczałam na wydechu. Co skutkowało u mnie zapowietrzeniem. Cała trójka zaczęła się śmiać tylko nie ja i Nami.
- Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie i to już niebawem. – Ner puściła do mnie oczko. – A teraz chodźcie na obiad bo nam wystygnie.
            Podążyliśmy za Nerą. Wchodzą do jadalni poczułam nieziemski zapach jednej z moich ulubionych potraw.
- Mmm ale cudnie pachnie. Czy to ryż z curry i kurczakiem? – rozpływałam się przez ten
zapach.
- Zgadłaś skarbie. – Konan stawiała właśnie miskę z curry na stole.
- Ale cudnie pchnie. – Nagato nachylił się nad ramieniem niebieskowłosej próbując
uszczknąć choć trochę za co dostał po łapach. – Ała to boli. – Uzumaki uśmiechnął się. Na co ona teatralnie wystawiła język.
- Nauczysz się więcej nie wtykać nosa tam gdzie nie trzeba.
- Potwierdzam. Ale może zajmiemy już miejsca bo nie wiem jak wy ale ja już zgłodniałem. – Deidara zatarł ręce na widok przygotowanego jedzenia.
- W sumie nie zaszkodzi usiąść z tego co wiem Yahiko ma przyjść później. – chłopakom nie
trzeba powtarzać dwa razy już po sekundzie byli przy stole i tylko spoglądali wilkiem na przygotowane potrawy.
- Oj chłopcy, chłopcy co my z wami mamy. – na twarzy czarnowłosej zawitał uśmiech.
            Zajęłam miejsce pomiędzy bratem, a Naomi. Na resztę nie trzeba było czekać zbyt długo zjawili się po upływie dwóch minut. Wszyscy prócz lidera. No właśnie gdzie on jest?
- Widzę, że nie wytrzymaliście i zasiedliście do obiadu bez nas. – spojrzałam w stronę, z której dobiegł głos. Totalny szok obok lidera stała młoda, brzoskwiniowo włosa dziewczyna z oczami w kolorze jasnego nieba.  Rzuciłam pytające spojrzenie w stronę dziewczyn z akatsuki one tylko zaśmiały się zasłaniając przy tym usta.
            Dziewczyna pomachała do nas przyjaźnie przy czym na jej twarzy wykwitł słodki uśmiech.
- Cześć dziewczyny. Jak leci? – Pein zajął ostanie miejsce, natomiast jego towarzyszka usiadła między nim, a Fuji. Od raz wdając się z nią w ożywioną dyskusję, którą niestety ja musiałam im przerwać.
- Rozumiem, że każdy tutaj zna… A tak wogule jak Ci na imię?
- Przepraszam nie przedstawiłam się. Jestem Mina. – wstała, podchodząc do mnie i Naomi. Uścisnęłyśmy sobie sobie dłonie.
- Nana. A to jest Naomi. – wskazałam ręką na przyjaciółkę. Jej również podała dłoń.
- Miło mi was, w końcu poznać. Dużo nasłuchałam się o waszej dwójce od reszty w tym Yahiko. – puściła do niego oczko. Wracając na swoje miejsce.
- Tak, a to dziwne bo o tobie nie wspomnieli ani słowem. – posłałam groźne spojrzenie w stronę paru osób.
- Kochanie myślałam, że powiedziałeś im o mojej dzisiejszej wizycie? – Nami zachichotała ja musiałam mocno się powstrzymywać, inaczej z moich ust także wydobył się chichot.
- Musiałem to przeoczyć przez jedną sprawę. – posłał pełen grozy wzrok w kierunku blondyna
na co on skulił się.
- No to może jak jesteśmy w komplecie zajmiemy się tymi pysznościami, które przygotowały dziewczyny? – Hidan zatarł ręce, patrząc łapczywie na stół pełen jedzenia. Konan i Fuji nic nie powiedziały tylko wymieniły  po ciuchu jakieś uwagi dotyczące „kosiarza”.
- To jak możemy jeść?
            Wszyscy jak na komendę odwróciliśmy się stronę  i ku mojemu zdziwieniu niedoszły „samobójca” trzymał się za brzuch i spoglądał na nas błagalnym wzrokiem mówiącym jak bardzo jest głodny.  Na to nawet Pein nie mógł pozostać nie wzruszony dał znać ruchem dłoni, że pora jeść. Jashinista i blondyn pierwsi dorwali się do talerzy.
            Po skończonym posiłku - o dziwo – chłopcy zaproponowali, ze zajmą się sprzątaniem. Naomi poczęstowała wszystkich obecnych ciastkami. Myślałam, że mój brat jako pierwszy się do nich dobierze jednak jako dobrze wychowany młody mężczyzna – jak to on sam siebie nazwał – pozwolił aby najpierw Hatake poczęstowała część piękną Akatsuki.
            Około godziny ósmej wieczorem. Zaczęłyśmy  się powoli zbierać do domu. Deidara zaproponował, że odprowadzi nas do wyjścia. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi przy okazji zapraszając Minę do nas na jakiś mały babski wieczór.
            Blondyn zaproponował, że nas odprowadzi co spotkało się z groźnym spojrzeniem
lidera. Jednak brzoskwiniowo włosa zgasiła rządze mordu w Yahiko.
            Po pięciominutowym spacerku przez oświetlony korytarz znaleźliśmy się pod
drzwiami prowadzącymi do wyjścia.
- No to dobranoc i bezpiecznej drogi – musnął delikatnie jasnoróżowe wargi. Odwróciłam
wzrok, przed misją potrafiłam patrzeć na ich miłosne gierki z uśmiechem na twarzy.
- Tak, tak dobranoc i te spawy jednak jeżeli chcemy zdążyć na dziewiątą to wypadałoby się
ruszać.
            Naomi nie zbyt chętnie oderwała się od chłopaka. Żeby jej to ułatwić złapałam ją za
nadgarstek i pociągnęłam w stronę drogi do domu.
- Do zobaczenia jutro ni-san! – rzuciłam na odchodne, nie obracając się wiedziałam, że zdążył
wejść do środka.
            Droga powrotna upłynęła nam w absolutnej ciszy. Parę razy próbowała ją przerwać
jednak nie miałam ochoty na rozmowy. Po półgodzinnym spacerze znalazłyśmy się przed
domem. Wchodząc do środka uderzył nas zapach pieczonej szarlotki z cynamonem. Moja
towarzyszka poczęła energicznie pociągać nosem w celu wyłapania czy ciasto jest gotowe do 
spożycia.
- Nie wiem jak ty, ale ja uciekam do kuchni pilnować słodkości. – zanim zdążyłam
powiedzieć cokolwiek już jej nie było.
            Skierowałam się w stronę pokoju. Wchodząc do środka wszystko było na swoim
miejscu po za jedną osobą siedzącą aktualnie na moim łóżku. A mianowicie „intruzem” była
Karin, która niewiadomo jakim cudem tutaj się znalazła.
- Hej.
- Cześć. – bąknęłam nie odwracając się do niej. Zdjęłam z półki Zerwane więzi otwierając na
ostatnio przeczytanej stronie. Usiadłam na łóżku nie zwracając uwagi na jej poczynania.
- Ej Nan czy coś się stało? Słyszałam, że widziałaś się z Uchihą.
            To jedno słowo wystarczyło, aby przelać dzisiejszą szalę goryczy. Zamknęłam książkę z głośnym odgłosem. Zeskoczyłam, chcąc wyjść jednak okularnica nie miała zamiaru mnie wypuścić. Złapała mnie za nadgarstek, zatrzymując tym samym.
- Nani co się tam stało? – spojrzała na mnie. Starałam się nie łapać z nią kontaktu
wzrokowego. Nie odzywałam się, uporczywie starała się nie dać po sobie poznać, że coś się
stało.
- Karin proszę Cię puść mnie i daj spokój proszę. – zabrała rękę, a ja wyszłam z pokoju
zostawiając ją samą. Wymknęłam się po cichu z domu kierując swoje kroki do świątyni.
            Wchodząc po schodach miałam nieprzyjemne uczucie bycia obserwowaną.
Potwierdziło się ono gdy wchodząc na dziedziniec obok mnie wylądowała zamaskowana
postać.
- Z tego co wiem miało Cię tutaj dzisiaj nie być. – odwróciłam się powoli z grobową miną.
Kobieta zdjęła maskę. Ukazując tym swoje oczy, w których ukazał się byakugan.
- Potrzebowałam z kimś pogadać nie masz chyba nic przeciwko? – zapytałam ostrożnie. Karo podeszła do jednej z latarni wpuszczając do niej świetlika.
- O czym dokładnie chcesz porozmawiać? – odwróciła się, zdejmując  czarne rękawiczki.
- Chyba wiesz o czym. – podeszłam do latarni stojącej najdalej na terenie świątyni.
- No tak Sasuke. Więc o co chodzi? Słyszała, że widziałaś się z nim ostatnio.
- Tak to prawda ale zastanawia mnie jedna rzecz i to nie daje mi spokoju od paru tygodni.
            Kapłanka zmrużył oczy patrząc na mnie.
- Od powrotu mam dziwny sen. Śni mi się moja rodzinna wioska i  pewien wieczór, którego nie powinnam pamiętać, a dokładniej dzień śmierci mojej matki. Co noc dochodzi nowy
szczegół.  Ostatnio był to głos Deidary, kiedy mówił, żebym była cicho.
- Rozumiem, a nie sadzisz że może być to spowodowane twoją tęsknotą za nią? –
czarnowłosa zapaliła kolejną latarnię.
- Nie zastanawiałam się nad tym.
- Nie chcę Cię wypraszać ani nic ale będzie lepiej jeżeli już pójdziesz Arani nie lubi gdy ktoś
przychodzi po zmroku sądzi, że to przynosi pecha.
            Złożyłam ukłon po czym odeszłam w swoją stronę. W drodze do domu poczułam nieprzyjemnie zimny chłód, tak jakby ktoś mnie śledził. Uczucie nie  opuszczało mnie aż do

drzwi.

3 komentarze:

  1. Czy autor chce czy nie to te przerwy i tak są. Niestety, bo czasami można dwoić się i troić a i tak czasu na pisanie nie ma.
    Co do treści przyczepiać się nie będę, bo opowiadanie wciąga coraz bardziej :D
    Bardzo fajnie pokazujesz relacje między bohaterami, co sprawia, że naprawdę miło się czyta.
    Jedyną rzeczą, do której się przyczepię (wybacz!) są dialogi, a raczej sposób ich konstrukcji. W sumie głupio mi się wypowiadać, sama też się tego uczyłam, ale to jest coś co bardzo szybko można poprawić i się tego nauczyć, serio xD
    Podam Ci kilka przykładów (w razie, gdybyś nie zrozumiała o co mi chodzi, Google wie na ten temat duuużo xD)
    1. "- Cześć. – bąknęłam nie odwracając się do niej. " jak masz czasowniki, że ktoś coś w jakiś sposób powiedział, odpowiedział itd... tak jak tutaj "bąknęłam" wtedy kropka po "cześć" nie jest potrzebna.
    2. "- Nana. A to jest Naomi. – wskazałam ręką na przyjaciółkę. " a tutaj znowu "wskazałam" powinno być z wielkiej litery, bo to już nowe zdanie. I tego typu błędów troszeczkę zauważyłam.

    Nie piszę tego, żeby Cię zdenerwować, bo mam nadzieję, że tego nie zrobiłam :( Jeśli tak, to ogromnie Cię przepraszam.

    Na koniec, życzę Ci weny, czasu, chęci i żebyś już niedługo 5 opublikowała xD
    Pozdrawiam Serdecznie ♥
    Blue_Bell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Blue Bell za rady na pewno skorzystam ☺ za żadne wytykanie błędów się nie denerwuje bo to bardzo mi pomaga w poprawianiu ich.
      5 pewnie zostanie opublikowany pod koniec lipca XD a może nawet szybciej
      Się zobaczy. Zapraszam serdecznie na mojego innego bloga dziewczyna z dalekiej Syberii. Możesz znaleźć link w zakładce znajdziesz mnie. Na razie jest tan tylko prolog ale pewnie jak się uda to dziś pojawi się 1 rozdział.
      Także pozdrawiam i dziękuję za rady ❤
      Mariko

      Usuń
    2. A jak zapraszasz, to nie wypada odmówić ;p

      Usuń

Przeczytałeś/łaś jakiś rozdział? Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Będzie mi bardzo miło czytając coś pozytywnego na temat rozdziału :)
Każdy pozytywny komentarz motywuje mnie do działania :)