czwartek, 27 lipca 2017

Rozdział 5 Komplikacje



– Jeszcze raz powtarzam Ci, że nie chciała ze mną o tobie rozmawiać.  – Czerwono włosa próbowała  mnie ignorować, ale ja nie dawałem za wygraną. Chodziłem za nią wszędzie. Próbując wyciągnąć z niej cokolwiek się da.
– Na pewno nic Ci nie powiedziała nawet małego słówka? – drążyłem temat dalej. Doprowadzając ją tym do szału.
– Ależ ty jesteś denerwujący! Nawet dzieci takie nie są. Zastanawiam się jak twoi rodzice z Tobą wytrzymywali. – Po krótkiej chwili zrozumiała swój błąd związany z wypowiedzianymi. Słowami. Zmieszana podjęła próbę załagodzenia sytuacji. – Ja przepraszam zapomniałam, że twoi rodzice no wiesz sam.
Próby które podjęła wydały mi się bynajmniej śmieszne. Robiło to w taki sposób jakbym był pięcioletnim dzieckiem, a nie poszukiwanym ninja.
– Nie tłumacz się już tylko daj mi odpowiedź mówiła coś na mój temat czy nie? – Dziewczyna. Pozostała przez chwilę w ciszy.
– Nie nic nie mówiła zaraz po tym jak zaczęłam temat ona jak najszybciej jak to było możliwe. Uciekła z pokoju. – Karin posmutniała. Dzień po spotkaniu z Naną poprosiłem, żeby z nią porozmawiała. Jak widać to nie dało upragnionych skutków. Kiwnąłem głową, że rozumiem jej chęci.
Wyszedłem z laboratorium, zostawiając ją samą.Udałem się na ukryte pole treningowe. Pomimo tego, że nasza kryjówka znajdowała się pod ziemią, nie przeszkadzało nam to, aby zorganizować miejsce, gdzie w spokoju można by trenować. Plac był przestrzenny oraz dobrze zorganizowany. Mógłby pomieścić około pięciu drużyn razem z nauczycielami.Nie wiedząc jakim cudem, wyrosło tu drzewo brzoskwini. W odpowiednim czasie rodziło owoce, ale przedtem całe oblewa się kwiatami kojarzącymi mi się z pewną osobą.
Usiadłem pod nim zamykając oczy pozwoliłem, aby otulił mnie sen. Chciałem śnić o niej, dziewczynie przypominającej urodą kwiat brzoskwiniowego drzewa i tylko o niej, nawet jeśli ona nie chciała śnić o mnie.
~***~
- Obudź się! – Ktoś uporczywie nie chciał mi pozwolić spędzić więcej czasu w łóżku. Niż zazwyczaj to robiłam. – Wstawaj!! – Zrzuciłam natręta z siebie, ten spadł na podłogę z głośnym hukiem. Uśmiechnęłam się pod nosem, mając nadzieję, że to wystarczy, aby dali mi spokój.  Myliłam się.
- Nana ty leniu patentowany nie ma spania!!!! – Zerwali ze mnie kołdrę, a ja w jednej chwili znalazłam się w pozycji siedzącej piorunując wzrokiem, która bynajmniej była zadowolona z powodzenia swojego planu. Obok niej stała Klara?!!
- O tym nie pomyślałam. – Uśmiechnęła się do niej. – Jednak co dwie głowy to nie jedna.
- Możecie mi wytłumaczyć po pierwsze, dlaczego mnie budzicie, a po drugie skąd tu się wzięła Klara?!
- Na to drugie pytanie z chęcią Ci odpowiem – Takeshi uśmiechnęła się od ucha do ucha. Fioletowo oka zaczęła tłumaczyć – Ciocia ma urwanie głowy w pracy, a ja mam przerwę świąteczną w szkole więc postanowiłam przyjechać do Oto
Opadłam na poduszkę, przeciągając się przy tym.
- Wszystko fajnie, ale nadal nie wiem czemu, nie pozwolicie mi się wyspać? – Leżałam, czekając na odpowiedź. Przymknęłam powieki, starając się przypomnieć sobie dzisiejszy sen.
- Może dlatego, że dziś masz trening. – podniosłam się gwałtownie. Patrząc na wampirkę z niedowierzaniem. – Orochimaru kazała nam Cię obudzić, a Naomi dał dzisiaj spokój. Dziewczyna niedługo wpadnie w depresję przez twoje ucieczki i spóźnienia na treningi. – Wstałam i skierowałam się do szafy. Szybko wygrzebałam z niej coś wygodnego, idealnego na treningi.
- Dobra to, o której mam się tam stawić? – Weszłam do łazienki, szybko zdejmując rozciągniętą, przy dużą bluzkę zastępując ją świeżymi, czystymi ubraniami.
- Z tego, co zrozumiałam Nikita, mówiła coś o trzynastej, jednak znając życie, zaczniecie pół godziny wcześniej, niż zawsze.
Wyszłam z łazienki, jednocześnie zakładając podkoszulkę. Zgarnęłam z szafki czarną gumkę, po czym związałam włosy w kitkę.
- A tak w ogóle to, która godzina? – Spojrzałam na zegarek i ze zgrozą stwierdziłam, że zostało mi jeszcze dobre półtorej godziny. Odwróciłam się przodem do nich. Miałam ochotę porządnie im dowalić. Niestety dziś nie mieliśmy łączonego treningu. Wielka szkoda. – Wiesz, że mam jeszcze jakąś godzinę?
- Tak, ale wiesz, jak to mówią „Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje” – Klara uśmiechnęła się zadziornie. Mnie nie było tak wesoło, jak jej. Odwróciłam się w stronę łóżka i już po sekundzie znowu znajdowałam się na wygodnym łóżeczku oraz pod cieplutką kołderką. Miałam gdzieś co myśli Tasha. Ja po prostu chciałam na maxa wykorzystać pozostały mi czas.
- Nie powiesz mi teraz, chyba że masz zamiar spać.- Dziewczyna spojrzała na mnie groźnie, ja natomiast przekręciłam się na drugi bok, byle tylko nie zawracała mi głowy. Zakryłam uszy drugą poduszką i zamknęłam oczy.
Po mniej niż minucie ciszy, moja ukochana podusia została mi brutalnie odebrana. A ja sama wylądowałam na podłodze. Masując obolałą głowę, która więcej niż to przewiduje ustawa, miała nieprzyjemne spotkania z podłogą i nie tylko z nią, ale także z pięścią Luny, gdy ta miała do mnie o coś za złe.
- A to za co było? – Pocierając nadal obolałe miejsce, podniosłam się na równe nogi. – Rozumiem, że kazał wam mnie obudzić, ale bez przesady bez rękoczynów mogło się obejść. Prędzej czy później bym wstała. Najpewniej to później, ale to tylko maluteńki… - dostałam w głowę - Ała!!! A to za co?
- No pomyśl, za co to mogło być moja droga. – Wampirka splotła ręce na piersi, po czym energicznie zaczęła tupać.
- Dobra, dobra już się nie złość. Jak to mówią „Złość piękności szkodzi”. W twoim przypadku może to mieć fatalne skutki. – Nagle pożałowałam swoich słów, gdy oberwałam prawie poduszką, która zamiast na mnie wylądowała na twarzy sensei wchodzącej do naszego pokoju.
Zakryłam usta zszokowana, Klara zrobiła tak samo. Anako podniosła z ziemi poduszkę, która okazała się należeć do Yuny. Widocznie nie miała pod ręką żadnej innej. Spojrzała zimnym spojrzeniem na sprawcę.
Odrzucając jej poduszkę, którą ta sprawnie złapała.
- Widzę, że udało wam się obudzić drużynowego śpiocha. – Posłała mi pełen szczerości uśmiech.
- Było ciężko, ale jednak się udało. – Dziewczyny wyglądały na dumne z siebie. Co innego ja, oczy mi się kleiły i nie miałam ochoty na trening.
- A więc już możecie iść. Natomiast ty Nana masz się stawić u Nimazu ma do Ciebie pewną sprawę niecierpiącą zwłoki.       
          Szok malował się zarówno na mojej, jak i twarzach pozostałej dwójki. Czy to by oznaczało, że ominie mnie trening?
- A czy kage mówiła, po co i na ile? – Nastawiłam teatralnie ucha. Mając nadzieję na jakieś lekkie zadanie, które z łatwością wykonam sama.
- Nie, ale zostajesz zwolniona z treningu, powstrzymaj się jednak od podskoków. Nie sądzę, żeby to, co ma dla Ciebie, będzie czymś przyjemnym.
Machnęłam na to tylko ręką, zabrałam z łóżka czarną bluzę. Już chciałam wyjść, gdy zatrzymał mnie jej głos.
- Tylko proszę, nie zrób nic głupiego. – w głosie wyczułam smutek i troskę. Wróciłam się, przytuliłam ją, aby dodać choć trochę otuchy. Wybiegłam prędko z domu, kierując się w stronę głównej siedziby.
~****~
Od pół godziny spacerowałam po parku w towarzystwie głowy wioski. Rozmawiałyśmy o bzdetach. Najwyraźniej nie chciała mi powiedzieć, wprost, o co chodzi.
- Rozumiem to wszystko, ale z tego, co się orientuję, chciała pani ze mną porozmawiać, o czymś ważnym.
- Tak – Zatrzymała się, kierując na najbliższą ławek. Poklepała miejsce obok siebie, przyjęłam zaproszenie. – więc chodzi trochę o twoją przeszłość i ostatnią misję. Z tego, co wiem, z pewnych okoliczności wynika, że wasz Ojciec po zaginięciu waszej matki ponownie się ożenił. Zanim mi jednak przerwiesz, chciałabym, poinformować Cię, że masz drugiego brata. - Czułam się jak wbita w ziemię, z zaskoczenia nie poruszyłam się, nawet na milimetr.
- Ja...jak...to... jak to może być w ogóle możliwe? - Natychmiast podniosłam się z ławki, stając naprzeciwko Kage. Spoglądałam na nią wielkimi oczami pełnymi niedowierzania. - To nie może być prawda. - Potrząsnęłam głową. - To nie jest prawda!!! - krzyknęłam, łapiąc się za głowę, osunęłam się na kolana. Zakryłam uszy, zamknęłam oczy, Nimazu objęła mnie.
- Nie potrzebnie Ci o tym mówiłam. Będzie lepiej, jeśli odprowadzę Cię do domu.
- Nie, ja sama mogę dotrzeć do domu. - Delikatnie podniosłam się na równe nogi. Zrobiła to samo.
Ukłoniłam się i powoli zaczęłam, oddalać się w stronę przeciwną, niż obiecałam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na moim polu treningowym. Było opuszczone, zapomniane było...MOJE.
Po półgodzinnym spacerku byłam na miejscu. Upewniwszy się, że nikogo nie ma, przystąpiłam, do tłuczenia worka treningowego, najmocniej jak umiem. Robiłam to przez dobre pół godziny, rzucając w niego kunaiami, waląc pięściami. Robiłam z nim wszystko.
Chciałam spędzić czas w samotności, jednak pewien natręt nie chciał mi tego umożliwić. Po kolejnym uderzeniu, opadłam, na kolana zmęczona. W jednej chwili poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie, uderzając, przy tym w głowę intruza.
Złapałam się za głowę, bolała niemiłosierni. Widziałam jak przez mgłę sprawcę całego zajścia. Gdy widziałam, już normalnie, nie mogłam uwierzyć, kogo widzę. Przetarłam oczy, mając, nadzieję, że to tylko sen.
- Co ty tu do cholery robisz?! - Nadal trzymając się za głowę. Wpatrywałam się z niedowierzaniem w czarnookiego chłopaka.
- Przychodzę tu jak mam do jasnej ciasnej jakiś problem. Z łaski swojej mogłabyś nie wrzeszczeć?! - On także trzymał się za swoją. Wyglądało na to, że musiałam mocno mu przywalić.
- Dobra mogę, jeśli ty wytłumaczysz mi, dlaczego akurat dziś zachciało Ci się tu przywlec swoje cztery litery?
- A no może dlatego, że pewna dziewczyna nie daje mi spokoju? - Masował czoło.
- CO? - Wybałuszyłam oczy, czyżby chodziło o mnie?
- No nie CO, tylko tak. Już od miesiąca starałem się przekonać Karin, żeby z tobą pogadała. Chciałem się z tobą spotkać. Zanim cokolwiek, powiesz, chcę przeprosić za ostatnie. Wiem, zachowałem, się jak dupek. Dlatego teraz chcę przeprosić za moje zachowanie oraz zapytać czy chciałabyś wyjść ze mną na jakiś spacer, czy coś w ten deseń?
- Czy ty chcesz mnie zaprosić na randkę? - Nie dowierzałam, nadal wpatrywałam się jak idiotka. Cały czas myślą, że jego słowa tylko mi się przyśniły.
- No chyba właśnie tak się nazywa spotkanie dwóch osób, które są sobą zainteresowane? - Uśmiechnął się, to właśnie było to czego, tak bardzo mi brakowało. Jego uśmiech z listów, które dostawałam, wynikało, że nie robił tego od wymordowania klanu. - Coś nie tak?
Szybko się otrząsnęłam. Zebrałam się w sobie i odpowiedziałam.
- Nie wszystko w porządku, tylko no ty i takie wykrzywienie ust? - Chciałam rozluźnić sytuację. - W sumie nie mam żadnych planów na sobotę, więc mogłabym wyjść.
- Serio? Super - Poderwał mnie do góry, tak jakbym nic nie ważyła, okręcając się. Chyba uświadomił, sobie co robi, nagle się zatrzymał i odstawił mnie na miejsce. - dzięki, że chcesz się spotkać. Może będzie lepiej, jeśli już pójdę. W sumie robi się już późno, powinniśmy, chyba się już kierować do domów. Tak więc do zobaczenia. - Pomachał na odchodne i odszedł. Ja stałam jeszcze przez chwilę w totalnym szoku.
W końcu, gdy chłodny wieczorny wiatr mnie opatulił. Skierowałam się w stronę domu nadal w lekkim szoku.
~***~
Ich spotkanie przebiegało dość spokojnie. To coś, czego się nigdy nie spodziewałam. Dwaj zaciekli wrogowie, kochankowie, przyjaciele rozmawiający bez żadnych złych emocji. Dawno nie widziałam takiego zdarzenia.
Jednak nie po to tu przyszłam. Szybko i zwinnie zeskoczyłam z mojego punktu obserwacyjnego. Dokładnie chwilę po tym, jak oboje odeszli.
- Mam nadzieję, że obserwowanie ich choć trochę przywróciło Ci stracone z nim lata. - Odwróciłam się. Ajami stała niezmienna od tylu lat. Zupełnie taka sama jak w dniu, gdy po mordzie klanu zabrała mnie i Fugaku do świątyni.
- Owszem, choć nie sądziłam, że się zgodzi. A ty co tu robisz?
- Można powiedzieć, że chcemy, abyś, wróciła.
- Powrót? Kusząca propozycja jednak dlaczego teraz?
- Sytuacja tego wymaga więc jak?
Wyciągnęła w moją stronę rękę, uścisnęłam, ją potwierdzając, tym fakt, że się zgadzam. To był dopiero początek...
~***~
Hej, hej ludki jak się podoba rozdzialik? Mam nadzieje, że się nie zawiedliście. 
Na kolejny to będzie trzeba trochę poczekać jednak mam nadziej, że ni tak długo jak na ten.

4 komentarze:

  1. Ja nie należę do osób, które rozpisują rozdział na czynniki pierwsze. Po prostu cieszę się z lektury ;)

    Ej po co było te *benc*? Proponowałabym to zapisać normalnie, że po głowie dostała czy coś xD Ale scena akurat śmieszna xD
    Co do dialogów. U Ciebie jest ich dużo, więc warto zwrócić uwagę na to, jak powinno się je pisać. Opisy są spoko, od razu mówię.
    Wypiszę Ci słowa, które są dobrze zapisane, resztę słów po "-" będziesz musiała zapisać z wielkiej litery.
    To tak, dobrze jest: drążyłem, krzyknęłam.
    Wszelkie słowa, które dotyczą czynności 'mówionej' tj. powiedział, krzyczał, mamrotał, szeptał itd. Po "-" piszemy z małej, a przed "-" nie ma wtedy kropki.
    Np.
    - Ok - odpowiedziała.
    Ze znakiem zapytania i wykrzyknikiem sytuacja wygląda tak
    - Ok! - krzyknęła.
    - Co? - zapytała.

    A słowa takie jak: uśmiechnął się, spojrzał, zerwał, zobaczył itd. No to wtedy Przed "-" kropka i po '-' duża litera.

    Pozdrawiam i życzę cierpliwości ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Blue Bell chyba się udało i poprawiłam wszystkie błędy ;) Bardzo się cieszę, że rozdział się podobała i trochę się pośmiałaś XD w końcu mi się udało. W sumie to właśnie chciałam osiągnąć pisząc tą sytuację, chciałam wywołać uśmiech, śmiech u czytelnika.
    Za cierpliwość bardzo dziękuję, przyda się przy poprawkach i pisaniu.

    Także pozdrawiam i tulam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Cię wyuczę xDDDDD AŻ BĘDZIESZ MNIE MIAŁA DOŚĆ XDDDDDDDDDDDDDDD

      Usuń
    2. Aaaaaa XDDDDDDDDDD Już się boję XD

      Usuń

Przeczytałeś/łaś jakiś rozdział? Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Będzie mi bardzo miło czytając coś pozytywnego na temat rozdziału :)
Każdy pozytywny komentarz motywuje mnie do działania :)