😊😊😊Dzisiaj Mangowe Wywiady ogłosiły wyniki. No ale cóż tym razem się nie udało. 😔😔Ale praktyka czyni mistrza... 😁😁😁😁😁Najlepiej oceńcie sami moje wypociny.
Wesołych świąt kochani. 😊😊😊
Gwiazda, gwiazdce zamrugała I choinka lśni już cała Naszych marzeń jest spełnieniem Bo jest piękna jak marzenie A pomarzyć czasem trzeba Każdy pragnie gwiazdki z nieba.
Konkurs ,,Winter is coming "
Anime: Hybird Child
,,No cóż, kiedy twoje życie rozpada się na kawałki, czasem rozpadasz się razem z nim”. - C.J Daugherty
Dwa groby pod drzewem sakury i dwie postacie pochylające się nad nimi. Czarnowłosa dziewczynka złożyła ukłon kładąc bukiet białych lilii. Zwróciła głowę w stronę samuraja. Ten poklepał ją po głowie uśmiechając się.
- Cześć mamo, tato. -zawahała się. Po czym kontynuowała. - dzisiaj kończę trzynaście lat. Dokładnie trzynaście lat i miesiąc temu opuściliście nasz świat zostawiając mnie pod opieką cioci. - dziewczynka wzięła głęboki oddech. Ponownie spoglądając na towarzyszącą jej postać. - Nie jestem na was za to zła wręcz przeciwnie cieszę się, że nie trafiłam w ręce obcych tylko najbliższej rodziny. Chociaż nadal nie rozumiem dlaczego podjęłaś taką decyzję mamo. To nie mam Ci tego za złe . Wiem, że mnie kochałaś równie mocno co tatę. Żałuję tylko, że zostało po was tak mało zdjęć. - uśmiechnęła się pod nosem. - Za bardzo się rozgadałam. Niech Yoshiko -sama teraz z wami porozmawia ja muszę uciekać. Obiecałam Yuzu, że przyjdę i razem spędzimy ten dzień więc cześć do zobaczenia. Odwiedzę was jutro i o wszystkim opowiem. - czarnowłosa uśmiechnęła się do zdjęcia stojącego na płycie grobu po czym pognała w stronę wyjścia ze świątyni.
- Mała jest bardzo do was podobna i mimo, że staram nauczyć ją typowo kobiecych spraw ona lgnie bardziej do kyudu i kendo. - zachichotała. Z oczu poleciały łzy szczęścia. - Wczoraj zapytała czy nauczę ją strzelać. Powiedziałam, że się zastanowię. Naprawdę nie wiem czy to kim jestem wpłynęło na jej wybór czy grono osób z którymi się przyjaźni. - Odwróciła się myśląc, że ktoś jej towarzyszy jednak był to tylko wiatr. - Pamiętam jakby to było wczoraj dzień, od którego to się zaczęło.
Wiatr zawiał mocniej podrywając w górę ciemne włosy. Tym samym zakrywając jej zamyśloną twarz.
~***~
- Przecież możesz jeszcze zmienić ich decyzję. – chodziłam podenerwowana w tą i z powrotem. Mając nadzieję, że jego słowa są jedynie snem. Podeszłam przytulając się mocno. Odwzajemnił gest. Przyciągając mnie do siebie mocniej. – Ponieważ jesteś ich jedynym synem nie mogą pozwolić na to abyś wziął odpowiedzialność za to czego nie zrobiłeś.
- Wiem o tym. Ale przecież jestem generałem, jedynym jaki pozostał przy życiu. Mimo to wolałbym tego nie robić tylko zostać z tobą i naszą córeczką. - wtuliłam się mocniej w niego. Aby zapamiętać jedyną prawdziwą miłość mojego życia . Wiedziałam, że to nie koszmar z, którego mogę się obudzić. To rzeczywistość, a ona potrafi być brutalna. – Gdybym mógł zabrałbym was stąd jak najdalej.
- Więc dlaczego tego nie zrobisz? – spojrzałam w górę na jego twarzy rysował się delikatny uśmiech.
- Wiesz dlaczego. Trzymam się tradycji, a poza tym gdybym to zrobił uchodził bym za nic nie wartego tchórza.
- Przynajmniej za żywego tchórza. - uśmiechnęłam się pod nosem po czym dodałam. - Ja jednak wolałabym ucieczkę. – uśmiechnął się, ja również.
Pochylił się składając na moich wargach delikatny pocałunek. Odwzajemniłam gest.
Tuląc się jeszcze bardziej do Tsukishimy. Trwaliśmy w takiej pozycji dopóki nie dobiegły do nas rozmowy. Oderwaliśmy się, przygotowując na wtargnięcie do mojego pokoju niezapowiedzianych gości.
Trzy postacie stanęły przed drzwiami czekając na pozwolenie wejścia.
- Proszę. – powiedziałam gdy skinął głową na potwierdzenie
Do środka weszli po kolei. Seya , Kuroda i Yoshika z małą na rękach. Wyciągnęłam do niej ramiona, a ona delikatnie i powoli przekazała mi kruszynę.
- Była grzeczna? – odłożyłam Haruko do jej łóżeczka.
- Tak po za tym, że gdy była u Kurody to zaczęła płakać i krzyczeć.
Spojrzałam porozumiewawczo na ukochanego, który wyglądał na rozbawionego reakcją naszej córeczki na swojego przyjaciela.
-Rozumiem. –pogłaskałam ją delikatnie po główce. – Karmiłaś ją. – zapytałam podnosząc wzrok na siostrę.
Ta spojrzała na swoich towarzyszy. Cała trójka wyglądała jakbym miała zaraz ich udusić.
- Nie robiłam tego, a powinnam? – zapytała ostrożnie.
- Nie nawet lepiej, że tego nie robiłaś. Nakarmię ją jak się obudzi.
- No to dobrze, już myślałam, że będziesz zła.
- Jeżeli wy sobie rozmawiacie na babskie tematy to my zajmiemy się swoimi sprawami. –Seya uśmiechnął się do mnie, po czym wskazał na pozostałą dwójkę. Zanim wyszli Tsukishima podszedł do mnie i przelotnie pocałował. Nie miałam czasu aby odwzajemnić gest. Cała trójka zniknęła za drzwiami. Zostałyśmy same.
-Wytłumaczył Ci co i jak.
Kiwnęłam głową. Spojrzałam za okno. Z drzewa spadały płatki wiśni, tworząc jasnoróżowy deszcz. Właśnie podczas takiego dnia Tsukishima wyznał mi miłość.
- Tak. Chciałabym, żeby to był sen z, którego mogę się obudzić. - podeszłam do stolika na, którym leżała gałązka glicynii. Drzewa zasadzonego w dniu narodzin. Poczułam jak kładzie mi swoją rękę na ramieniu.
- Dlaczego zdecydowałaś się na służbę za Naojiego?- Odwróciłam się.
Przez dłuższą chwilę nie odzywała się wogule. Słychać było śpiew ptaków i spokojny oddech małej.
Ciszę przerwała dopiero po piętnastu minutach.
- On chciał wyjechać do szkoły a ja miałam marzenie. - odpowiedziała cicho. - Od dziecka chciałam zostać samurajem. W chwili gdy tata zabrał mnie pierwszy raz na ćwiczenia pomyślałam, że nie nadaje się do założenia rodziny i wychowywania dzieci. A postępowanie matki jeszcze bardziej umocniło mnie w tym postanowieniu. Więc gdy przyszedł list do Naojiego pomyślałam, że taka szansa może się nie powtórzyć. Poza tym sam mi mówił o planach nauki w Niemczech. Wystarczyło tylko go przekonać. – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. – Mniejsza z tym chcę, żebyś wiedziała, że w każdej sytuacji możesz liczyć na mnie i chłopaków. – przy ostatnim słowie zawahała się. Wiedziałam o tym, iż nie jest przekonana co do pomocy Kurody.
- Dziękuję Yoshika.- przytuliłam ją. Od zawsze byłam przekonana, że mogę na niej polegać. Mimo różnic nas dzielących.
- A tak za tym to co robiliście zanim weszliśmy do środka? - zapytała z podejrzanie dziwną miną.
W jednej chwili leżałyśmy na podłodze śmiejąc się do rozpuku.
~***~
Pod drzewem wiśni samurajowie, przyjaciele, generałowie spędzali być może ostatnie wspólne chwile w takim gronie.
- Na twoim miejscu zabrałbym je z stąd jak najdalej i nigdy nie wracał. – Seya podsumował dotychczasową rozmowę.
Przewróciłem tylko oczami. Starając być cierpliwym oraz wyrozumiałym. Wiedziałem, że chce dla mnie jako swojego przyjaciela jak najlepiej. Odkąd tutaj przyszliśmy to czynny udział w rozmowie brała nasza dwójka, a ten leń Kuroda nie raczył otworzyć nawet paszczy by wyrazić swoje zdanie na ten lub inny temat poruszony do tej pory. Nie wytrzymałem. Podniosłem z ziemi jeden z kamyków i rzuciłem w niego.
Ten gdy zorientował się co się stało posłał mi zabójcze spojrzenie. Od razu na mnie naskakując.
- Co ty sobie wyobrażasz!! – krzyknął. Podskoczyłem, a nasz towarzysz zaciekawiony spojrzał na nas obu. Czekając na rozwój wydarzeń. – Odbiło Ci do reszty?! To, że jesteś ministrem nie świadczy o tym, że wolno Ci we mnie rzucać czym popadnie!!
Teraz to ja zagotowałem się w środku ze złości.
- Ja co sobie wyobrażam?! Raczej co ty masz w tej pustej mózgownicy? – odpowiedziałem z irytacją. – Siedzimy tu dobre dwadzieścia minut i ty przez cały ten czas nie odezwałeś się do nas ani słowem! Więc to nie ja mam problem tylko ty! – wytknąłem go palcem. Nasze kłótnie zazwyczaj były błahe i odbywały się z byle powodu. Ta jednak nie był aż tak dziecinna jak reszta.
- Więc uważasz, że to ja mam problem? – skrzyżował ręce na piersi unosząc głowę do góry.
- Tak właśnie uważam. – odpowiedziałem zadziornie. Starając się wyglądać jak najbardziej poważnie.
- Skoro tak uważasz to nie powinno być Ci przykro kiedy was zostawię. – wyglądało na to, że stara wzbudzić we mnie poczucie winy. Jednak ze mną nie pójdzie mu tak łatwo.
- A idź sobie! – krzyknąłem do oddalającego się przyjaciela. Po chwili nie byłem już taki pewny słów, które padły.
- Myślisz, że dobrze postąpiłeś? – odwróciłem się. Seya wyglądał na zmartwionego.
- Nie jestem pewien. – spuściłem głowę. Usłyszałem jego śmiech. Położył mi na ramieniu swoją dłoń.
- Nie martw się. Wiesz jaki jest Kuroda. Za godzinę lub dwie mu przejdzie. – miał rację taki właśnie był. Nigdy nie chował urazy zbyt długo. Już miałem odpowiedzieć gdy dobiegł nas odgłos bicia w dzwon.
Obaj wiedzieliśmy co to oznacza. Popędziliśmy go siedziby głównej . Wiedziałem, że to nie oznacza nic dobrego ani dla naszej trójki ani dla mojej rodziny.
~***~
- No i co maleńka? –pogłaskałam Haruko po policzku. - Tata nie odzywa się. - spojrzałam przez otwarte drzwi. Kwiaty sakury już przekwitły. – To już dwa miesiące od czasu gdy nas zaatakowali.
Małe zielone oczka patrzyły na mnie z uśmiechem na maleńkiej twarzyce.
- Chcesz, żebym zaśpiewała? – uśmiechnęła się na potwierdzenie. – Dobrze więc.
Zaczęłam nucić melodię, aby przerodziła się ona w piosenkę.
*Tsumetai sono taion wa kanjite
Kasanara kage ni Mo himitsu madotte
Yurari, yurari
Kokoro ga yureteru
Zutta onaji bosho wo motomete
Kagami no youni utsushidashite
Tashikametai setsuna no kioku
Sono karada katachi sae futari no mono dakara
Tsumetai sono taion wa kanjite
Chiisai hana e to omoitakushite
Tsuki no hikari no shita
Doko made mo yukimashou issho ni
Tsunaida te ni, nagarekomu koro…
Zanim się zorientowałam, już spała. Wyglądała jak aniołek. Nachyliłam się całując ją w czoło, Przykryłam kocykiem. Podeszłam do drzwi aby je zamknąć. Wyjęłam z jednej z szuflad niedokończony obraz. Miałam zamiar go skończyć gdy nagle rozległo się pukania do drzwi.
Do środka wszedł samuraj z oddziału Tsukishimy. Nie wyglądał na szczęśliwego. Prędzej na osobę, której powierzono trudne zadanie do wykonania.
- Tak o co chodzi? – byłam zdezorientowana. W głowie kłębiło się tysiąc czarnych myśli.
- Anari Taka? –zapytał wysokim zimnym głosem.
- Hai. – odpowiedziałam niepewnie. Do środka wpadła Yoshika z grobową miną.
- Bardzo mi przykro z powodu ministra.
Gdy sens wiadomości do mnie dotarł. Momentalnie nogi ugięły się pod mną. Zanim upadłam złapała mnie siostra. Wstrząsnął mną szloch, a następnie płacz.
- Wyjdź!! - nie wyraźnie ale dosyć głośno dobiegł mnie ostry krzyk. Kiedy drzwi zamknęły się za nim. Dałam upust emocjom, Nie powstrzymywałam łez pozwoliłam im płynąć. Schowałam twarz w długich czarnych włosach. Gdy usłyszałam płacz natychmiastowo znalazłam się przy łóżeczku, wyjmując z niego Haruko.
- Spokojnie skarbie. Mamusia jest przy tobie. – powtarzałam, żeby ją uspokoić. – Nie zostawię Cię.
Spojrzałam na nią z niemym pytaniem ,,Dlaczego on?!”. Przyciągnęła mnie i małą do siebie. Ja na powrót ukryłam twarz w jej włosach, wciąż tuląc już spokojną istotkę.
- Nie wiem. – szepnęła- Naprawdę nie wiem. Czuję się tak samo bezradna jak ty. – w jej głosie słyszałam smutek, żal i współczucie. – Bez niego nic nie będzie takie samo.
Łzy popłynęły jeszcze mocniej.
- Daj małą położę ją do kołyski, a ty się połóż. – Przekazałam jej małą. Sama zamiast zrobić to o co prosiła wybiegłam z pokoju zostawiając za sobą buty.
Mijałam po drodze osoby, które powinnam znać lecz ich twarze rozmywały się. W tej chwili liczyła się tylko myśl, że muszę to sprawdzić sama.
Gdy byłam już na dziedzińcu wiedziałam, że coś jest nie tak. Było cicho, zbyt cicho. Automatycznie skierowałam się w stronę jego pokoju . Szarpnęłam za drzwi…
W środku nie było nikogo. Na stoliku leżał list oraz gałązki glicyni i złotokapu. Otworzyłam go. Już po pierwszej linijce wiedziałam, że to nie sen.
Najdroższa
Gdy czytasz ten list mnie nie ma już na świecie z tobą i naszą córeczką. Wiem. Podejmując taką, a nie inna decyzję sprawiam Ci ogromny ból. Jednak sama wiesz samuraj bez honoru to nie samuraj.
Ostatnie dwa lata spędzone z tobą były najlepszym czasem w moim życiu. Nigdy nie zapomnę pierwszego dnia gdy Cię ujrzałem w ogrodzie. Stałaś wtedy na moście pod drzewami wiśni. Wpatrywałaś się w wodę choć nic na niej nie było. Wyglądałaś wtedy piękniej niż nie jedna gejsza. Już wtedy wiedziałem, że to spotkanie było nam przeznaczone. Chce abyś nie nosiła długo żałoby po mnie. Znajdź kogoś z kim wychowasz naszą córeczkę.
Pomóż przez to przebrnąć Kurodzie. Jak sama wiesz był moim najlepszym
Przyjacielem. On również będzie przeżywał moją śmierć i tak samo jak ty próbował namówić mnie do ucieczki. Jak sama widzisz bezskutecznie.
Opiekuj się również Yoshiką i Seyą. Co do niego nie mam obaw, że sobie nie poradzi ale ona i tak wiele wycierpiała w życiu. Opiekuj się nimi dobrze.
Pamiętaj kiedyś spotkamy się ponownie pod drzewami wiśni.
Twoje serce na zawsze moim.
Tsukishima
Czytając ostatnie słowa, po policzku spłynęło mi kilka łez, a za chwilę płakałam nie powstrzymując ich. W końcu z wyczerpania zasnęłam z przesiąkniętą kartką papieru.
~***~
- Anari – głos osoby, która mną potrząsa dochodził do nie jak przez mgłę. Otworzyłam czerwone pod puchnięte od łez oczy. Zobaczyłam czarnowłosą z zatroskaną miną.
- Nee. – momentalnie złapałam się za szyję przypominając o wczorajszym dniu. Gardło piekło równie mocno co boląca głowa.
- Proszę. – pomogła mi podnieść się do pozycji siedzącej. Podała mi naczynie z przezroczystą substancją o słodkim zapachu. Podniosłam głowę.
- To woda z miodem. Pomoże na bolące gardło. – upiłam łyk. Uświadamiając sobie, że wciąż trzymam list od Tsukishimy. Na powrót łzy napłynęły mi do oczu. Starałam się je powstrzymać jednak pragnienie wylania ich z siebie było silniejsze niż bolące miejsca.
Poczułam jak ciepłe ramiona przygarniają mnie do siebie. Wtuliłam się w jej włosy. Cicho łkając.
- Cicho maleńka. Już spokojnie. – jej słodki uspokajający głos był dla mnie kojący. – Pomyśl o małej .
Uświadomiłam sobie, że poprzedniego dnia wybiegłam z pokoju zostawiając ją z siostrą.
- Gdzie ona jest? – miałam zachrypiały głos. Jednak nie przejmowałam się tym. Teraz liczyła się tylko ona.
- Sayuri się nią zajęła. Nie musisz się o nią martwić.
Kiwnęłam głową. Po czym upadłam. Głos siostry dochodził do mnie z daleka.
- Anari!!!
~***~
Od jego śmierci minął zaledwie tydzień, a większość osób wyglądała jakby zapomniała, że ktoś taki w ogóle istniał. Nawet jego rodzice nie poruszali tematu pogrzebu, który miał się odbyć za parę dni.
Ja natomiast nie mogłam pogodzić się z myślą o jego odejściu. Cały czas chodziłam jak we śnie nie nie zwracałam uwagi na nikogo. Teraz liczyła się dla mnie tylko Haruko. Przez cały ten czas parę razy przeszła mi myśl o dołączeniu do niego w innym świecie, ale to równało się z pozostawieniem małej samej na świecie. Wiedziałam, że w razie potrzeby Yoshiko mogła się nią zająć. Byłaby dla niej idealną matką zastępczą.
Przechodząc przez ogród wpadłam przez przypadek na kłótnię siostry z Kurodą, którą przypadkowo podsłuchałam.
- Że co proszę!!!! – jej krzyk mógłby powalić niejednego. Jednak na nim zdawał się nie robić wrażenia. Nadal stał w tej samej pozycji. – Jak mogłeś zrobić coś takiego mojej siostrze. TY DRANIU!! - zamachnęła się na niego on bez jakichkolwiek zbędnych ruchów zablokował cios.
- Jeżeli już skończyłaś mnie obrażać to wypadałoby zakończyć naszą rozmowę na tym etapie. - odpowiedział beznamiętnie. Skierował się w stronę drugiego wyjścia z ogrodu. Gdy zatrzymał go jej głos.
- Kuroda… Ona go kochała, poza tym mają dziecko. To co się wydarzyło nie miałoby przyszłości. – jej głos był dziwnie smutny. Nie odwrócił się ale wiedziałam, że to co się wydarzyło musiało kosztować go dużo odwagi, aby jej o tym powiedzieć.
- Wiem o tym dlatego zrobiłem to w ostatniej chwili. – to powiedziawszy wyszedł z ogrodu. Pozostawiając ją samą. Jednak i ona otrząsnęła się szybko i wróciła do środka.
Byłam w szoku. Co takiego mógł zrobić przyjaciel mojego zmarłego narzeczonego, że aż bardzo rozwścieczyłoby moją siostrę jak i zmartwiło. Nie zastanawiałam się nad tym długo. Wiedziałam już co powinnam zrobić i nikt oraz nic nie mogło mi w tym przeszkodzić.
~***~
Na trzy dni przed pogrzebem Tsukishimy miałam przygotowany cały plan. Wystarczyło go tylko wprowadzić w życie. Jak zwykle wyszłam z kolacji wcześniej tłumacząc się tym, że mała musi iść spać.
Będąc już w pokoju położyłam Haruko do łóżeczka, a sama wyciągnęłam jedną z poluzowanych desek w podłodze. Ze środka otworu wyciągnęłam małe drewniane pudełeczko. W środku na zawiniętym w czarny materiał nożu leżał pożegnalny list dla siostry. W którym wyjaśniłam dlaczego podjęłam taką, a nie inną decyzję. Odłożyłam go na futon. Odwinęłam go.
Z oczu popłynęły mi łzy. Z jednej strony nie chciałam odchodzić natomiast z drugiej pragnęłam móc go znowu ujrzeć.
Przyłożyłam ostrze do materiału kimona. Zamachnęłam się przeszło bez problemu. Pociągnęłam rękojeść ku górze. Z rany popłynęła ciemnoczerwona krew plamiąc jasnoniebieskie ubranie oraz tworząc powoli kałuże krwi wkoło mnie. Gdy była dość głęboka wyjęłam ostrze z rany upuszczając je na podłogę.
Osunęłam się obok łóżeczka małej. Przejechałam po raz ostatni czystą dłonią po jej policzku. Na jej malutkiej unoszącej się spokojnie piersi ułożyłam wisiorek od jej taty.
Czułam jak siły powoli opuszczają moje ciało. Przed oczami miałam ciemność.
- Wkrótce się zobaczymy. – wyszeptałam upadając bezwładnie na podłogę.
~***~
- Mam nadzieję, że nie popełni żadnego głupstwa. – martwiłam się o Anari tak samo jak Seya. Właśnie wracaliśmy od Kurody, który od po ostatniej kłótni ze mną nie raczył nam nawet otworzyć drzwi.
- Wiesz, że jego śmierć jest ciężkim przeżyciem. Do samego końca wierzyła w inny koniec tej historii. –przerwał gdy w zawrotnym tempie znalazła się przy nas Sayuri. Cała zasapana i zdenerwowana.
- Yoshiko-san… - przerwała łapiąc oddech - Anari ona…
Nie musiała nic tłumaczyć. Puściłam się biegiem w stronę jej pokoju. Gdy wpadłam do środka. Moim oczom ukazał się przerażający widok.
Leżała w kałuży krwi z nożem obok siebie przy łóżeczku płaczącej Haruko. Podbiegłam i wyciągnęłam małą tuląc do piersi. Do środka wpadła Seya, od razu przekazałam mu ją, sama zajęłam się Anari. Nie zważając na krew podniosłam jej głowę układając ją na swoich kolanach. Wstrząsnął mną spazm niekontrolowanego płaczu. Krzyknęłam przykładając czoło do jej. Nie kontrolowałam łez oraz krzyków. Byłam zrozpaczona. Najważniejsza dla mnie osoba właśnie teraz leżała martwa na moich kolanach.
Trwałam tak nie wiem przez jaki okres czasu. Płacz przerodził się w szloch. Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu . Odwróciłam głowę. Seya przygarnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego jak najmocniej. Czułam jak jej głowa ześlizguje się z moich kolan.
- Dlaczego? – wyszeptałam zachrypiałym głosem
- Nie wiem. – objął mnie jeszcze mocniej.
Nagle zorientowałam się, że nie ma z nim małej.
- Gdzie ona jest? – wychrypiałam. Głowa oraz gardło bolały mnie nie miłosiernie.
- Sayuri zaopiekowała się nią.
Miałam zamiar wstać. Zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek.
- Tobie też przyda się wypoczynek, tak samo jak jej. – powiedział zatroskany.
Już chciałam zapytać co z ciałem Anari. Gdy mnie ubiegł.
- Zajmę się tym. Ty idź do siebie odpocząć. – kiwnęłam głową na potwierdzenie. Kierując się do swojego pokoju pozyskałam się o własne nogi. Położyłam się znów płacząc. Nie wiedząc kiedy zasnęłam.
~***~
W całym domu nie było słychać nic poza odgłosem kroków samuraja. W pustych ścianach pokoi rozbrzmiewał odgłos minionych wydarzeń.
Mężczyzna zatrzymał się przed jednym z nielicznych pokoi w, których paliło się światło. Wchodząc do środka dało się słyszeć odgłos przelewających się płynów. Na podłodze wśród menzurek oraz narzędzi siedział mężczyzna owinięty w bandaże wokół szyi i nadgarstków.
- Czego chcesz? – zapytał groźnie. Nie podnosząc wzroku znad lalki o zielonych oczach.
- Anari nie żyje – odpowiedział ze smutkiem w głosie.
On jakby nigdy nic wziął do ręki jedną z rurek wciskając ją w otwór. Chwilę później popłynęła nią ciemnoczerwona ciecz.
- Nie rusza Cię to? – w jego głosie usłyszeć można było złość. Mężczyzna wzruszył tylko ramionami odpalając fajkę. – Była narzeczoną twojego przyjaciela i to nic dla Ciebie nie znaczy?!!
- Dlatego, że nią była mnie to nie obchodzi.
Seya prychnął tylko, jednej chwili uświadamiając sobie powód bezinteresowności wynalazcy. Skierował wzrok na lalkę o równie zielonych oczach jak Tsukishima.
- Powiedziałeś mu w końcu, że go kochasz, a on odrzucił twoje uczucia.
Podniósł pełen pytań wzrok i skierował go wprost na samuraja.
- Skąd te przypuszczenia. – wyjął fajkę z ust. Starając się nie okazywać emocji.
- Z faktu, że bardziej przejąłeś się jego śmiercią niż siostry Yoshiko. – pełnymi podejrzeń oraz oskarżeń wzrokiem świdrował przyjaciela. – Kuroda cholera mów prawdę!
Podszedł do niego łapiąc za ramiona potrząsając nie. Nie robiąc tym nic. Spokojnym krokiem skierował się do jednej z szuflad . Otworzył ją, wyjmując ze środka gałązkę wiśni.
- Pamiętasz co o niej powiedział? – wyglądał tak jakby myślami był gdzie indziej. Gdzieś daleko.
Kiwnął na potwierdzenie. Pamiętał dokładnie dzień, w którym przyjaciel znalazł odłamaną gałązkę obsypaną kwieciem. Pamiętał także emocje wiszące w powietrzu pomiędzy tą dwójką tak samo słyszał słowa jakby ta scena rozgrywała się przed nim znowu.
- Nadal mi nie odpowiedziałeś.
Gdyby nawet mu nie odpowiedział, podejrzewał co by usłyszał. Chciał tylko aby to potwierdził. Musiał wiedzieć czy starania tamtej dwójki poszłyby na marne tak czy siak. Czy może mieli jakieś szanse?
- Tak. Powiedziałem mu o tym w noc przed jego śmiercią. - głos miał pozbawiony emocji. Był wyprany z uczuć. Tak jak lalka, którą stworzył. - Zanim dowiedział się o jej ciąży. Miałem nadzieję, wręcz chciałem powiedzieć mu o tym wcześniej ale nie zdobyłem się na to. Dopiero w tę cholerną noc. – wzrok miał pusty jak i smutny. Powoli nie malże z czcią odłożył na miejsce gałązkę.
Seya nic nie mówił. Wptrywał się przyjaciela z żalem, gniewem oraz troską w oczach. Nie wiedział czy powinien powiedzieć mu o tym, o czym powinna powiedzieć czarno włosa. Podjął decyzję.
- Kuroda jest coś o czym nie wiesz. – zaczął powoli starając się przy tym nie ubrać tego źle w słowa.
Ten odwrócił się do niego z zaciekawieniem, które starał się ukryć. Wiedział, że coś go gryzie. Czekał aż on sam mu o tym powie.
- Chodzi o Yoshiko i po części Tsukishime.
~***~
Oba pogrzeby odbyły się tego samego dnia. Zostali złożeni obok siebie w grobie pod drzewami wiśni tak jakby tego chcieli. Tak jak się spodziewałam jedna z osób się nie pojawiła. Zaraz po ceremonii wróciłam do Haruko. Chciałam jak najszybciej opuścić ten dom to miejsce. Wiedziałam nawet gdzie wyjedziemy. Miałam nadzieję, że tam dokąd ją zabiorę będzie mogła dorastać w spokoju do czasu gdy powiem jej o tym kim byli jej rodzice.
Wychodząc z domu miałam ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy. Chciałam wyjść niepostrzeżenie. Jednak ktoś nie chciał tak tego zostawić.
- Dokąd się wybierasz? – zatrzymałam się słysząc jego głos. Nie odwróciłam się.
- Zabieram małą i wyjeżdżam do Kyoto.
- Chcesz uciec. Powinnaś się wstydzić. – w jego głosie słyszałam pogardę. Nie wytrzymałam odwróciłam się na pięcie, uuderzając w twarz.
- Nie wiesz co mną kieruje. Więc mnie nie oskarżaj!! – byłam wściekła. Nie tylko na siebie ale i na niego. – Jeżeli już musisz wiedzieć to powiem Ci, że próbowałam go zastąpić. Wziąć winę na siebie tylko dlatego, aby on mógł wieść spokojne życie u boku wspaniałej kobiety i wychowywać córkę. – płakałam, byłam rozchwiana emocjonalnie.
Miał czerwony ślad na policzku w kształcie mojej dłoni i zdziwienie na twarzy.
- Ja… - zaczął, zakrywając twarz dłonią. – Przepraszam ja nie wiedziałem.
- Jeżeli już nie masz mi nic do powiedzenia to pozwól mi w spokoju stąd wyjechać i zapewnić spokojne życie siostrzenicy.
Skierowałam się do wyjścia. Nie próbował mnie powstrzymywać. Miałam nadzieję, że już nigdy nie wrócę do tego miejsca. Niestety to miało kiedyś nadejść.
~***~
Yoskiko odgarnęła włosy z twarzy. Odwracając się do samuraja.
- Mam nadzieje, że są razem szczęśliwi. Gdziekolwiek to jest. – uśmiechnął się do niej, całując w policzek.
- Też mam taką nadzieje. Nie widziałeś po drodze Haruko?
- Nie, pewnie jest już u Yuzu.
Powoli zaczęli się kierować w stronę wyjścia.
- Pewnie masz rację. Coraz bardziej przypomina mi matkę. – uśmiechnęła się pod nosem.
- Tak samo i mi, chociaż czasem przypomina swojego ojca szczególnie gdy się złości.
Czarnowłosa roześmiała się. Kuroda objął ją ramieniem. Spojrzała przelotnie w niebo.
Życie może zawalić się każdemu
w najmniej odpowiednim momęcie i tylko nieliczni zdołają sobie z tym poradzić.
Z drzew rosnących nad grobami spadły płatki sakury tworząc jasnoróżowy deszcz jak w dniu podczas, którego wyznał jej miłość.
Może to słońce spłatało figla, a może to prawda, że ich dusze ponownie spotkały się tu aby połączyć się na zawsze…
Piosenka Annabel-,,Syncretism”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz